sobota, 2 września 2017

Incredible Hulk vol. 4 - Seria Regularna


Czwarta odsłona klasycznego tytułu, która raczej nie zapisze się chlubnie w historii Marvela. Na stanowisku gamma scenarzysty zadebiutował Jason Aaron, którego (zanim zabrał się za pisanie Thora) postrzegałem jako niszowego twórcę, ze swym specyficzny, żeby nie powiedzieć groteskowym stylem pasującym tylko do nielicznych superbohaterów. A Hulk na pewno nie był jednym z nich. Ale pal licho scenarzystę. Bo w teaserach zapowiadających serię, jako rysownik wymieniany był dawno nigdzie niewidziany Marc Silvestri. A w samej historii to Bruce Banner miał być tym złym. Tak dla odmiany. Zainteresowani? Niepotrzebnie.

Z niewiadomych powodów, nagle zastajemy sytuację, gdzie Banner oraz Hulk strasznie się nienawidzą. A co ważniejsze, mają już dwa osobne ciała. Wszystko to jeszcze w jednym z epilogów eventu Fear Itself, więc w nową serię wskakujemy od razu z nowym status quo.

I tu pojawia się już pierwszy zgrzyt, bo Greg Pak, poprzedni hulkowy scenarzysta, przez ponad pięć lat budował powolną współpracę i akceptację Bannera z Hulkiem, kończąc swój run piękną sceną, gdzie Bruce niemal wprost mówi, że wcale nie chce się już pozbywać swojego alter ego. Podczas Fear Itself, kiedy Zielony Olbrzym był opanowany przez Nula i wymachiwał magicznym młotem, też nic zdrożnego między nimi nie zaszło. Nie było żadnego powodu do tej nagłej nienawiści pomiędzy Hulkiem, a Bannerem. No trudno, nieważne.

Druga sprawa, o której warto wspomnieć na wstępie, to numeracja. Ledwo dwa lata minęły od wielkiej konsolidacji tytułów Marvela i jeszcze większego sumowania do #600 [patrz Wielkie Liczby Marvela: Incredible Hulk - BB], a tu bach, znowu wpadamy w spiralę restartów. Chyba tylko po to, żeby za kilka lat po raz kolejny bawić się w kreatywne dodawanie, aby liczby przy tytułach były tłuste i okrąglutkie.

No i na deser, wielkie oszustwo o nazwie Marc Silvestri. On tu dosłownie narysował jeden numer w całości, a w dwóch pozostałych towarzyszyli mu asystenci, którzy kończyli i poprawiali po nim. Fakt, pamiętam, że miał wtedy jakiś wypadek, ale i tak był zakontraktowany tylko na trzy pierwsze numery. Jak dla mnie to straszne świństwo, które Marvel jeszcze kilkukrotnie powtórzył w późniejszym czasie. Zapowiadał jakąś serię z mocnym rysownikiem, a później go od razu wymieniał.

Po Marcu Silvestriem na cztery numery przyszedł Whilce Portacio i zaliczył najgorsze rysunki w karierze, co w jego przypadku nie było łatwe. Ale to nie warstwa graficzna, na którą będę jeszcze sporo narzekać, była największym problemem tej serii.

Incredible Hulk vol. 4 #1

Incredible Hulk vol. 4 #2

Incredible Hulk vol. 4 #3

Rozdzielenia dokonał Dr. Doom (na szczęście nie robiono z tego kilkuletniej i męczącej tajemnicy w stylu, kim jest Red Hulk?). Chirurgicznie, na żywca, przy pomocy piły mechanicznej i skalpela wyskrobał osobowość Bannera z mózgu Hulka (to chyba tak nie działa) i umieścił ją w nowym, sztucznym ciele. Mimo tej idiotycznej otoczki, wyszedł z tego ciekawy wątek, bo Hulk w zamian obiecał spełnić jedno życzenie dla Dooma, ale szybko zaprzepaszczono tą okoliczność.

Po rozdzieleniu, Hulk sobie zarósł i odnalazł spokój w podziemiach, żyjąc pośród Moloidów, a Banner zaczął się bawić w doktora Moreau. Zawłaszczył sobie małą wysepkę i zaczął gamma mutować miejscową ludność oraz zwierzaki. Kompletnie mu odwaliło (co dziwne, bo to nie pierwszy raz kiedy był bez Hulka). Ale tak naprawdę odwaliło. Od wstrzykiwania sobie różnych świństw i wkładania głowy do mikrofalówki, po znęcanie się nad zwierzętami i budowanie kolejnej gamma bomby. Byleby przywrócić swoje transformacje w Zielonego Olbrzyma.

Incredible Hulk vol. 4 #4
Incredible Hulk vol. 4 #5

Incredible Hulk vol. 4 #6
Incredible Hulk vol. 4 #7

Wszystko bardzo szybko zmierzało do konfrontacji, tym bardziej że na horyzoncie pojawił się Mad Squad - kolejna supertajna, rządowa organizacja, o której nikt wcześniej nigdy nie słyszał. Ich zadaniem było zwalczanie szalonych naukowców i próbowali zwerbować Hulka do walki z oszalałym Bannerem. Drugi i zarazem ostatni ciekawy wątek w tym wszystkim. Przynajmniej do czasu, aż się nie okazało, że to grupka nieporadnych i upośledzonych zwyrodnialców, z ich puszczalską szefową Amandą von Doom na czele (która na milion procent nie jest spokrewniona, ale ze dwa miesiące później już chyba jednak jest). Typowy Jason Aaron z tamtego okresu.

W finałowej potyczce, w blasku gamma wybuchu, szalony Banner ginie na rękach Hulka. Spokojnie, tylko na kilka stron, bo zaraz się okazuje, że wszystko jest po staremu. Powinno być epicko, a jest groteskowo, nie tylko za sprawą rysunków Portacio. Ale to wszystko jeszcze nie zwiastowało tragedii.

Incredible Hulk vol. 4 #7.1

Później dostajemy całkiem przyjemny numer z rysunkami Jefte Palo, jak to Hulk się zabawia, kiedy myśli, że pozbył się Bannera. Je, pije, ujeżdża dinozaury... ale wszystko kończy się gangsterami, wydłubywaniem oczu i seksem z Red She-Hulk na środku ulicy, w biały dzień. Kolejne groteski Aarona. I teraz zaczyna się prawdziwy fabularny dramat. Banner przejmuje kontrolę i rusza w poszukiwaniu antidotum na Hulka.

Trochę taki zbędny ten zabieg z Point One, ale wtedy niemal wszystkie serie dostały coś takiego, żeby niby było łatwiej w nie wskoczyć.

Incredible Hulk vol. 4 #8
Incredible Hulk vol. 4 #9

Incredible Hulk vol. 4 #10
Incredible Hulk vol. 4 #11

Incredible Hulk vol. 4 #12


Zaczyna się szalona misja. Banner lata po całym świecie i podstępem wykorzystuje Hulka, żeby zdobyć materiały na szczepionkę antyhulkową. Teraz chce się go pozbyć, chociaż przed chwilą robił wszystko, żeby go odzyskać. I tu będzie potrzebne trochę skupienia. To nie żart. Szurnięci Meksykanie, obcięty palec człowieka-psa dilera, krabowi jeźdźcy, armaty strzelające rekinami, miasto podmorskich ćpunów, ruski kanibal gwałcący cyber niedźwiedzie w kosmosie, ukryta osada inteligentnych sasquatchy i tajne więzienie dla potworów na Antarktydzie. Uff.

Chaos i groteska. Wiem, że się powtarzam, ale tego nie da się inaczej opisać. A wrażenia jeszcze dodatkowo potęgują rysownicy, którzy zmieniali się co numer. Steve Dillon i Pasqual Ferry, w ogóle nie pasują do hulkowych klimatów. Dalej Tom Raney i Dalibor Talajic. A na osłodę Carlos Pacheco. I jeszcze ta ciągła akcja. W jednych komiksach Hulk ma problemy z Kravenem, albo obawia się Punishera, a w innych tłucze Thinga i Wolverine'a razem wziętych.

Incredible Hulk vol. 4 #13

Incredible Hulk vol. 4 #14

Incredible Hulk vol. 4 #15

I kolejny obrót o 180 stopni. Banner ma już swoje antidotum na Hulka (nigdy wcześniej tego nie dokonał i nigdy później do niego nie powrócił, lecz tym razem jakoś się udało), ale nie chce i nie może go użyć. Obydwie inkarnację muszą zjednoczyć siły, bo gdzieś tam w tle, podczas trwania serii, Doom zbierał gamma zwierzaki i przeprowadzał swoje eksperymenty. Władca Latverii niespodziewanie wyrasta na głównego antagonistę i trzeba go powstrzymać. Ostatnie trzy numery znowu rysuje Jefte Palo, a do akcji wraca Mad Squad. Zaczyna się rajd na laboratorium Dooma, który akurat w tamtym okresie był już w kosmosie, albo w dalekiej przeszłości. Jedno z dwojga. Nie pamiętam. Zamiast niego dostajemy dziesiątki Doombotów i zmutowanych zwierzaków. Banner marnuje swoje antidotum na gamma potworki i ostatecznie godzi się z Hulkiem. Koniec.

Ta męczarnia trwała niemal równy rok, od 2011-10-26 do 2012-10-24. Szesnaście numerów, kilkunastu! rysowników i definitywnie jeden z najdurniejszych okresów w historii Zielonego Olbrzyma. Groteska to słowo klucz w tym tytule. Omijajcie szerokim łukiem, tym bardziej że seria poza Mad Squadem nic po sobie nie pozostawia. Tak jakby jej nigdy nie było.

I jeszcze ta ostatnia scena serii, kiedy małpa rzuca Bannerowi radioaktywną kupą w twarz. Piękna alegoria stosunku Jasona Aarona do postaci i czytelnika. A wszystko boli tym bardziej, kiedy każdy fan Hulka sobie uzmysłowi, że zaraz potem ten sam scenarzysta dostał jednego świetnego rysownika na dłużej i rozpoczął epicką przygodę z Thorem. Thorem!?!? Smash!

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Klikając na tag Incredible Hulk vol. 4 - Komiksy znajdziecie wszystko co miało, bądź wciąż ma jakikolwiek związek z tą konkretną serią. Zapraszamy również do obejrzenia Galerii Okładek.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Będzie może tekst o jednym z ciekawszych runów dotyczących postaci Hulka, czyli tym Gerrego Duggana z rysunkami Marka Bagleya?

Bla-Bolt pisze...

Kiedyś pewnie tak, ale ostatnio strasznie wolno mi idzie pisanie.

Prześlij komentarz

Uwaga!

Pamiętaj tylko proszę o kulturze osobistej i ortografii. Spam będzie usuwany automatycznie. A jeśli postujesz jako Anonim, bo nie masz żadnego z wymienionych na rozwijanej liście loginów, to chociaż podpisz się w treści pozostawionej wiadomości. To wszystko :)

Miłego komentowania!