sobota, 23 czerwca 2012

GWWF #24: Hulk vs. Maestro


Jedna z alternatywnych przyszłości. Około dziewięćdziesięciu lat w przód. Ziemia została zdewastowana przez nie jedną, a dwie wojny światowe. Nuklearny holokaust zdziesiątkował całą ludzkość i zabił większość superbohaterów. Oprócz tego jednego, zielonego. Hulk przeżył, a wszędobylskie promieniowanie tylko go wzmocniło, ale też i zdeprawowało mu umysł. Dzięki geniuszowi Bannera udało mu się zbudować bezpieczne miasto o nazwie Dystopia, ostatnią kolebkę cywilizacji w tym postapokaliptycznym świecie, gdzie rządził żelazną pięścią i zmienił swe imię na Maestro. Tak właśnie wyglądała przyszłość na Ziemi 9200, lepiej wszystkim znana jako Future Imperfect.

Przeciw brutalnym rządom Maestro zawiązał się ruch oporu, na którego czele poniekąd stał podstarzały i sztucznie podtrzymywany przy życiu Rick Jones. To on wpadł na pomysł, aby dzięki odnalezionej machinie czasu Doktora Dooma wysłać swoją prawnuczkę Janis w przeszłość i sprowadzić na pomoc Professora, bo taką akurat inkarnacje posiadał wówczas Hulk. I udało się.


W nowym dla siebie świecie Professor szybko przyciągnął uwagę miejscowych władz, które pojawieniem się Zielonego Olbrzyma zaalarmował samego Maestro. Chwile później mieliśmy już najazd na podziemne tunele pod miastem, w których swoją siedzibę miał ruch oporu. Atak ten poprowadził sam władca Dystopii i tak właśnie doszło do pierwszego spotkania obydwóch Hulków. Tego z przyszłości, z tym z przeszłości. Ach, cóż to było za epickie spotkanie. Olbrzymy nie tylko się tłukły, ale także przerzucały argumentami i wzajemnymi docinkami. Aż miło było to czytać.

Hulki kilkoma ciosami wyrzuciły się z podziemi na ulice miasta, gdzie wzbudziły popłoch wśród mieszkańców. Z miejsca było widać, że Maestro jest nieco silniejszy i przewiduje większość zagrywek Professora. Blokuje ciosy, robi uniki, grozi postronnym obserwatorom, stosuje dźwignie. Aż w końcu Hulk z przeszłości został zmuszony, aby zagrać nieczysto i nieprzewidywalnie, więc trzepnął on swoja przyszłą wersję z całej siły z piąchy w krocze. Maestro aż zawył z bólu, a kolejne ciosy rzuciły nim w pobliski budynek. Kiedy zabudowania zaczęły się walić, Professor zreflektował się, iż to jego wina i rzucił się mieszkańcom na ratunek. Tymczasem Maestro sam wygrzebał się spod gruzów, zaszedł go cichaczem od tyłu, złapał za głowę i skręcił kark.


Zwycięzca: Maestro. Okazał się silniejszy i bardziej doświadczony w walce niż Professor.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Skręcony kark? Co to dla Hulka. Czas na rundę drugą. Maestro sam kiedyś przeżył taki uraz i wiedział, że to go nie zabije. Professor chwilowo sparaliżowany stał się jego więźniem. A raczej gościem, gdyż władca Dystopii chciał wykorzystać ten czas, aby przekonać swoją przeszłą wersję do pozostania w przyszłości i rządzenia razem z nim. Tutaj nikt go nie będzie prześladować i znajdzie w końcu swój upragniony spokój. Lecz Professor widział te krwawe rządy na własne oczy i ani myślał przystawać do samego siebie, mimo licznych rad i ostrzeżeń przed tym, co ma dla niego dopiero nadejść, tam w przeszłości.

Gdy Professor doszedł już do siebie, poprowadził kolejny atak ruchu oporu. Lecz Maestro przewidział jego działania i już czekał z wielką, specjalną giwerą, którą huknął potwornie go raniąc. W zamieszaniu powstałym na skutek walk ruchu oporu i sił rządowych, ciężko ranny Hulk z przeszłości gdzieś zniknął, a jego łysa i brodata wersja z przyszłości ruszyła śladem zielonej krwi. Idąc tropem Professora Maestro trafił do podziemi, do siedziby głównej Ricka Jonesa, z której ten zrobił swoiste mauzoleum magazynując tam wszelkie artefakty i pamiątki pozostałe po poległych superbohaterach oraz prochy najbliższych.


Maestro okazał się nie mieć żadnych skrupułów i śmiertelnie ranił starego Ricka, mimo iż niegdyś byli najlepszymi przyjaciółmi. Na to pojawił się Professor i wściekle rzucił tarczą Kapitana Ameryki w swoją alternatywną wersję. Tak mocno, że ta aż wbiła mu się w bebechy. Po czym doskoczył do Maestro i próbował mu ją przepchnąć na wylot. Niestety znowu się okazało, że Hulk z przyszłości jest silniejszy i sobie na to nie pozwolił. W czasie następnej szamotaniny Maestro wpadł na półkę z urnami i ją rozbił rozsypując prochy nikogo innego jak Betty Ross. To właśnie ten pył, z jej skremowanego ciała, chwilowo oślepił władcę Dystopii dając Professorowi szansę na wygraną. Nic z tego! Maestro przetrwał i ten atak i szybko przeszedł do kontrofensywy wybijając pięściami z głowy swojej przeszłej wersji wszelką nadzieję.

Poległy i zakrwawiony Professor czołgał się już bezradnie po ziemi, a Maestro kroczył powoli za nim by dokończył dzieła. Kiedy nagle Hulk z przeszłości sięgnął ręką do pewnego panelu sterującego i okazało się, iż władca Dystopii stoi na platformie machiny czasu. Zbyt pewny siebie Maestro dał się zwabić w pułapkę i został przeniesiony w czasie. Ale gdzie, kiedy?

Otóż do przeszłości, do tego feralnego dnia, kiedy Bruce Banner został napromieniowany podczas wybuchu G-Bomby i po raz pierwszy przekształcił się w Hulka. Do samego epicentrum eksplozji, która rozerwała ciało Maestro na strzępy. Tak jak to stary Rick i Professor sobie zaplanowali, jako ostatnią deskę ratunku.


Obydwa przedstawione powyżej pojedynki miały miejsce 26 stycznia 1993 w Incredible Hulk: Future Imperfect #2. Za scenariusz odpowiadał Peter David, a za rysunki George Perez, czyli najznakomitsi z lat dziewięćdziesiątych. Co strona, to cytat numeru, a na obrazkach pełno detali i smaczków. Lektura jest przednia, więc każdemu polecam tą dwuczęściową miniserię wydaną przy okazji trzydziestolecia Gamma Goliata. Taka tam mała dygresja a propos zmarnowanej pięćdziesiątki, jak się powinno świętować jubileusze.

Zwycięzca: Hulk. Znaczy Professor. Ledwo co przeżył to starcie, ale koniec końców udało mu się przechytrzyć przeciwnika i wysłać go na śmierć... ale czy aby na pewno?

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

kto następny ?!?!?

Anonimowy pisze...

Może spider?

Bla-Bolt pisze...

a więc następny będzie Spider-Man :]

PeSZek pisze...

Sporo okrągłych rocznic mamy w tym roku więc wypadałoby zrobić też jakieś okolicznościowe pojedynki :) Oprócz 50tki Pająka, mamy też np. Thora i Dr. Dooma, a przegapiliśmy też styczniowe urodziny AntMana.

Bla-Bolt pisze...

No to się nawet fajnie złożyło, bo Doom był ostatnio, a Pająk będzie następny. Jeszcze tego Ant-Mana i przede wszystkim Thora trzeba ustrzelić :]

Prześlij komentarz

Uwaga!

Pamiętaj tylko proszę o kulturze osobistej i ortografii. Spam będzie usuwany automatycznie. A jeśli postujesz jako Anonim, bo nie masz żadnego z wymienionych na rozwijanej liście loginów, to chociaż podpisz się w treści pozostawionej wiadomości. To wszystko :)

Miłego komentowania!