sobota, 12 listopada 2011

GWWF #14: Hulk vs. Dr. Doom


Znowu przeciwnik spoza gamma świata i mało kojarzony z Hulkiem, ale znalazłem już na to radę, żeby przystopować ten rozrzut wybieranych postaci. Lecz najpierw, pojedynek zielonego olbrzyma z Doktorem Doomem, którego wskazał nam Łukasz.

Zamierzchłe czasy. Dzień jak co dzień, Banner ukrywa się po najmroczniejszych uliczkach Nowego Yorku, a ściga go wojsko wraz z policją, która wie, że to on jest Hulkiem. I kiedy już się zdaje, że Bruce nie ma żadnego wyjścia i jest osaczony, nagle pojawia się tajemnicza limuzyna, której właściciel proponuje schronienie i pomaga mu w ucieczce. Ku zaskoczeniu Bannera był to Doom.

Stary, poczciwy Doktor Fatum. Lecz myli się ten, kto myśli, że zrobił on to z dobroci serca, bez żadnych ukrytych zamiarów. Doom zabrał Bannera do swojej ambasady (nawet nie pamiętałem już, że Latveria miała takowe w USA) i skorzystał z dyplomatycznego immunitetu. A kiedy otoczyło ją wojsko, wypuścił na wabia robota wyglądem przypominającego Hulka. Żołnierze złapali przynętę i rozsadzili go w drobny mak, sami chyba nie wierząc w to, że w końcu im się udało. Po zielonej maszynie ostały się ino purpurowe portki, więc nikt nie mógł zweryfikować czy to był prawdziwy Hulk. Tym niemniej, Betty już zaczęła lamentować na losem swojego ukochanego uwięzionego w ciele gamma olbrzyma, że nawet generałowi Rossowi, Talbotowi oraz Samsonowi zrobiło się przykro i odpuścili oni swoje posterunki.


Podstęp Dooma zadziała w najlepsze. Teraz mógł zagazować Bannera i niepokojony przez nikogo przewieźć go do swojego zamku w Latverii. Tam wyprał mu mózg i zmusił do pracy nad gamma bombą, żeby zniszczyć sąsiadujące państewka (Węgry, Symkarię, Rumunię i tym podobne). Po cichu marzył też, że uda mu się zaprzęgnąć do swojej armii Hulka, ale nad nim wciąż nie miał kontroli. W międzyczasie Doom musiał też się nieźle nagimnastykować, żeby nie zawieść oczekiwań swojej ówczesnej ukochanej, niejakiej Valerii (starej miłości z młodzieńczych czasów), która starała się w nim odnaleźć jakiekolwiek dobro.

Jednakże Valeria nie była w ciemię bita. Wiedziała co planuje Doom i mu przeszkodziła. Przerwała pranie mózgu Bannera i dzięki temu później gamma bomba wybuchła gdzieś na pustkowiu, zamiast niszczyć sąsiadujące z Latverią państwa. A Hulk był wciąż poza kontrolą, co szybko udowodnił rzucając wyzwanie Doktorowi.

Ani fikuśne w swoich nazwach promienie Dooma, ani pola siłowe nie były w stanie powstrzymać szarżującego gamma goliata. Pojedynek szybko przeniósł się do otaczającego zamek miasteczka, gdzie gruz i kawałki domów latały w każdą stronę. Walczący jednakowoż nic sobie z tego nie robili. Dopiero kiedy odłamki zagroziły życiu Valerii, Doom ruszył jej z pomocą i ochronił polem siłowym, mimo iż był wcześniej na nią wściekły za udaremnienie jego genialnych planów. Tę chwilę dekoncentracji wykorzystał Hulk i pochwycił Doktora w śmiertelny uścisk wyduszając powoli z niego życie. Doom był całkowicie bezbronny i im bardziej zaprzeczał i się odgrażał, tym bliżej był ostatecznej porażki. W końcu jednak Hulk go wypuścił i zostawił w ramionach szlochającej Velerii. Przypominała mu ona zatroskaną Betty. A niepogodzony z przegraną i sponiewierany Doom chciał wciąż walczyć, lecz zielony olbrzym odszedł w poszukiwaniu upragnionego spokoju.


Cała powyższa akcja rozpoczęła się w Incredible Hulk vol. 2 #143, w historii pod tytułem "Sanctuary!". Odpowiedzialni za ten komiks byli Roy Thomas oraz Dick Ayers, a wyszedł on w połowie czerwca 1971 roku. Jednak do właściwego mordobicia doszło niemal równy miesiąc później w numerze #144, w historii "The Monster And The Madman!", której scenariusz wspomógł jeszcze Gary Friedrich.

Zwycięzca: Hulk, ale jakoś tak bez przekonania.

4 komentarze:

Bla-Bolt pisze...

Kilkanaście pojedynków i jak na razie żadnego powtórzenia. I jak tu mam budować wiarygodne bilanse, skoro coraz większy rozrzut w swoich wyborach macie. Dlatego tym razem spróbujemy inaczej.

Rulk. Thor. Superman.
Kto pierwszy, ten może wybrać spośród tej trójki.

Walki Hulka z tymi przeciwnikami były najpopularniejsze jak do tej pory, więc jak najbardziej zasługują oni na rundę drugą. I od czasu do czasu właśnie tak będę robił :p

Kto następny!?!

nietendon pisze...

Wybieram Supermana, gdyż wynik tego pojedynku interesuje mnie nie mniej niż prognoza pogody na poniedziałek lub finał nowej edycji programu Mam Talent. Jaram się tą walką jak wizytą w cukierni. Emocje sięgają zenitu. Nerwy jak na maturze. Lód pęka. Boromir dostaje strzałę w serce, kobiety klaszczą. Oprócz tej z tamburynem. Ona nie klaszcze. Ona też czeka na ten pojedynek. Pozdrawiam Mateusza i Agnieszkę.

PeSZek pisze...

Możesz też zarządzić, aby przez pewien czas wybierać spośród wszystkich przedstawionych wcześniej przeciwników, nie koniecznie tylko trzech.

Bla-Bolt pisze...

Też dobry pomysł, choć nie na wszystkich chciałbym trafić. W każdym razie różnie będę robić. Raz tak, raz siak, a raz srak. Losowo. A teraz czas na drugiego Supermana :]

Prześlij komentarz

Uwaga!

Pamiętaj tylko proszę o kulturze osobistej i ortografii. Spam będzie usuwany automatycznie. A jeśli postujesz jako Anonim, bo nie masz żadnego z wymienionych na rozwijanej liście loginów, to chociaż podpisz się w treści pozostawionej wiadomości. To wszystko :)

Miłego komentowania!