. . . czyli zielone archiwum, główne źródło gamma informacji oraz inne okołohulkowe fanaberie.
poniedziałek, 27 grudnia 2010
GWWF #5: Hulk vs. Rhino
Święta, święta i po świętach. Przyszła zatem pora na jakiś około świąteczny akcent i oto on. Lecz to nie Święty, ten, którego tłucze Hulk, tylko Rhino w stroju Mikołaja. A żeby być jeszcze bardziej precyzyjnym, to też nie Hulk, tylko Joe Fixit, jego szaroskóra inkarnacja. A gdzie i kiedy doszło do tego pojedynku? I czy w ogóle miał on miejsce? Zbytnio nie wiadomo, gdyż znamy to wyłącznie z opowieści Ricka, ale nie ma powodu, aby mu na słowo nie wierzyć.
Były to czasy, kiedy Banner w szpitalu odbywał kolejne sesje terapeutyczne z Dociem Samsonem i byliśmy o krok od poznania jego kolejnej inkarnacji, czyli Professora. Młody pan Jones tymczasem szwędając się bez celu trafił na oddział dziecięcy. A ponieważ była Gwiazdka i chciał pomóc pielęgniarką zapanować nad rozbrykanymi brzdącami, rozpoczął swoją własną wigilijną opowieść.
Otóż jednej zimy, tuż przed świętami, Bruce Banner, Rick Jones oraz Clay Quartermain podczas swojej podróży po Stanach zatrzymali się w pewnym miasteczku i udali na zakupy w miejscowym centrum handlowym.
Tymczasem, w tym samym mieście przebywał Rhino, który najprościej mówiąc złapał świątecznego doła. Dokuczała mu samotność, depresja i przede wszystkim kostium, którego nie mógł zdjąć, przez co był wszędzie rozpoznawalny. Rhino już miał napaść na bank, żeby sobie poprawić humor, kiedy zobaczył mężczyznę w przebraniu Św. Mikołaja zbierającego datki i wpadł na pomysł. Zabrał mu czerwony strój i czapę oraz sztuczną brodę i sam zaczął wyciągać od przechodniów pieniądze. Na swój, dość natarczywy sposób.
Rzecz działa się przed wspomnianym już wcześniej centrum handlowym, a Rhino zbiegiem okoliczności i poprzez nieporozumienie trafił w przebraniu Mikołaja do środka, na imprezę dla dzieci. Zadanie miał proste, najpierw musiał brać małe pociechy na kolana, a potem wysłuchać ich życzeń. Z początku wszystko szło dobrze, a Rhino nawet się cieszył, gdyż dzieciaki wiwatowały na jego cześć, bo myślały, że jest Mikołajem. Lecz z czasem sytuacja zaczęła się robić irytująca, a złoczyńca począł tracić cierpliwość. Co gorsza, jeden z dzieciaków go rozpoznał i wszczął alarm.
Zareagował na to Banner, który przemienił się w Joe Fixita i tak rozpoczęła się walka pełna gagów i zabawnych sytuacji. Zresztą cała historia jest przesycona humorem, więc warto samemu zobaczyć. Jednak ten pojedynek nie został rozstrzygnięty. Rhino oraz Fixit przestali walczyć, kiedy natknęli się na małą dziewczynkę ze łzami w oczach, która nie rozumiała, co się dzieje. Nie chcieli jej obdzierać z naiwnych, świątecznych wierzeń, więc udali, że się godzą i powrócili na imprezę dla dzieci jako Mikołaj i jego szaroskóry pomocnik.
Rick Jones zakończył tak swoją opowieść i nawet miał jakiś morał, ale dzieciaki na oddziale mu nie uwierzyły i tylko go wyśmiały.
Historia ta miała miejsce w komiksie Incredible Hulk vol. 2 #378, który wyszedł 18 grudnia 1990 roku i był tylko świątecznym przerywnikiem od głównych wątków. Ale na tyle sprytnym, że udało mu się płynnie wszystko powiązać. Nic w tym dziwnego, w końcu scenariusz był dziełem niezrównanego Petera Davida. Za rysunki natomiast odpowiadał niejaki Bill Jaaska i były one miejscami dość zabawne. Pasowały, ale zbyt wybitne nie były.
Zwycięzca: Walka nierozstrzygnięta, przerwana w chwili, kiedy Rhino zyskał lekką przewagę i po przebiciu Fixita rogiem wesoło zakrzyknął, że w końcu udało mu się coś spenetrować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga!
Pamiętaj tylko proszę o kulturze osobistej i ortografii. Spam będzie usuwany automatycznie. A jeśli postujesz jako Anonim, bo nie masz żadnego z wymienionych na rozwijanej liście loginów, to chociaż podpisz się w treści pozostawionej wiadomości. To wszystko :)
Miłego komentowania!